środa, 6 listopada 2013

Rozdział 1

Gdy po ośmiu godzinach nauki wyszłam ze szkoły od razu poszłam w stronę biblioteki. Lubiłam się tam uczyć, przynajmniej nie musiałam siedzieć sama w domu. Po drodze wstąpiłam jak co dzień do sklepiku pani Harris. Urocza starsza Pani, zawsze uśmiechnięta. Znałam ją od kiedy jeszcze byłam dzieckiem. Zawsze robiliśmy zakupy tu z mama później wszystko się zmieniło niestety.
- Witaj Jay - przywitała mnie ciepło kobieta.
- Dzień dobry Pani Harris- uśmiechnęłam się do kobiety i rozejrzałam się po półkach chodź dobrze wiedziałam co gdzie jest. Lecz coś się zmieniło towaru było jak by hmm mniej.
- Widzę, że interes się kręci tak że powoli brakuje pani towaru
- Właśnie wręcz przeciwnie - kobieta westchnęła.
- Co to znaczy? - zapytałam zmartwiona.
- Praktycznie nikt tu nie zagładą tylko nieliczne osoby, przez to interes mój upada. Nie zamawiam już nowego towaru ponieważ i lata już nie te. Do najmłodszych nie należę i chyba czas zamknąć mój sklepik - oznajmiła kobieta.
- Nie nie może Pani - prawie krzyknęłam.
Na prawdę nie chciałam by go zamykała.
- Niestety nie mam wyboru Jay. Dostałam nakaz od władz, ponieważ ten budynek trochę się sypie.
Cóż nie mogę zaprzeczyć
- Można go od remontować - zaproponowałam.
- Nie kochana ja nie mam na to ani sił ani także pieniędzy - oznajmiła zrezygnowana staruszka.
Widziałam że jest smutna z tego powodu że musi pożegnać się z tym miejscem. Dobrze ją rozumiałam sama nie chciałam by to miejsce zniknęło.
- Ja mogę Pani we wszystkim pomoc - zaoferowałam.
Kobieta uśmiechnęła się serdecznie i zgodziła się po moich długich namowach. W końcu po pół godzinie spędzonej w sklepie kupiłam sobie coś na przegryzkę i ruszyłam do biblioteki.

Weszłam do środka budynku, a bibliotekarka przywitała mnie ciepło. Usiadłam przy jednym ze stolików i wyjęłam z torby potrzebny mi materiał.
Otworzyłam książkę i zaczęłam odrabiać zadaną pracę domową. Później trochę się pouczyłam i tak mi ten czas minął. Wstała wsunęłam krzesło i pożegnałam się z bibliotekarką.
Wyszłam z biblioteki po kilku godzinnej nauce. Myślałam tylko już o jednym. O moim ciepłym pokoju i łóżku. Jesienna pogoda dała mi się ze znaki. Otuliłam szyję ciepłym szalikiem zrobionym przez moją kochaną  babcię mieszkającą niestety daleko od Londynu. Szłam prosto do domu. Lubiłam takie wieczorne samotne spacery. Ale ten dzisiejszy był inny cały czas czułam jak, by ktoś mnie śledził ktoś za mną szedł. Nie miałam ochoty się odwracać chodź na momencik, szłam prosto do domu.
Otworzyłam drzwi i szybko weszłam do środka, po czym zamknęłam je i szybko przekręciłam zamek. Wyjrzałam przez okienko obok drzwi i nie myliłam się, ktoś stał przed domem i patrzył prosto na mnie. Wystraszona szybko zasunęłam firankę i oparłam się o drzwi. Boję się i jestem sama w domu, Mam nadzieje, że dosyć szybko pójdzie.
Zdjęłam buty i zadzwoniłam do mamy. Lecz jak zawsze nie odbierała, cóż to już jej natura zawsze. Ma czas dla wszystkich, a dla mnie nigdy. Zresztą i to samo w przypadku taty. Zrezygnowana szybko włączyłam alarm i zdjęłam buty i kurtkę, po czym poszłam do swojego pokoju.
Podeszłam do okna i to co tam zobaczyłam przeraziło mnie strasznie. On znowu tam jest. Patrzy prosto w moje okno zastanawia mnie to skąd wie gdzie mogę teraz być. Może już szybciej mnie śledził. Ta myśl chodziła mi po głowie. W ciemny pokoju nie było szans by mnie zobaczył.
Wnioskowałam, że jest to mężczyzna. Szczupły, wysoki i palący papierosy. Ehh nie lubię tego. Nagle z patrzenia na mężczyznę przerwał mi dźwięk mojego telefonu objaśniający nadejście połączenia. Miałam nadzieję, że kto mama lub tata. Lecz nie, wyświetlił się numer prywatny. Pomyślałam że to zapewne rodzice dzwonią ze służbowych telefonów więc bez zastanowienia odebrałam.
- Tak?
- No hej skarbie jak widoki z okna hmm? Jest na co popatrzeć prawda?
W jednym momencie nie widziałam co odpowiedzieć, co zrobić. Skąd wie że patrzę na niego. Po prostu milczałam.
- Boisz się mnie? -zapytał męski głos przez co przeszły mnie ciarki.
Boże co za pytanie. Nie kurwa nie w ogóle! Jest cudownie mam to na co dzień!
- Czyli jednak się boisz - słyszałam triumf w jego głosie.
- Chyba to ja powinnam zadać pytanie co robisz przed moim domem i skąd masz mój numer co? - próbowałam brzmieć tak jak bym się w ogóle nie bała, a tak serio to byłam przerażona.
- Od zadawania pytań to jestem tutaj ja - oznajmił szorstko.
- Ok jeśli chcesz wiedzieć nie boję się ciebie pasuje! - skłamałam.
- Ok powiedzmy, ze wierzę
- To teraz ja chcę znać odpowiedź na moje pytania - zażądałam.
- Odpowiedziałaś mi na jedno więc i ja odpowiem na jedno twoje. Twój numer mam od dobrego kolegi - oznajmił mi.
No nie wiele mi to mówi no ale cóż.
- Dobra nasza rozmowa nie ma sensu. Nie chodź więcej za mną i nie podglądaj mnie bo wezwę policję i to się dla ciebie źle skończy - wyjaśniłam mu grzecznie, ale on zaczął się śmiać do słuchawki.
- Ja mam się niby ciebie bać tak? Oj nie rozśmieszaj mnie Jay. Jestem od ciebie sprytniejszy i wiem o tobie wszystko, a to o mnie co? Hmm o wiem nic o mnie nie wiesz, więc radzę tobie uważać na siebie, bo inaczej to z tobą będzie źle. I proszę cię lepiej mnie kochana nie denerwuj to taka rada na przyszłość, a i jeszcze jedno jeśli coś piśniesz rodzicom, albo komu kolwiek o naszej rozmowie to nie chciał bym być w twojej skórze. Uwierz mi ja się wszystkiego dowiem - i w ten sposób zakończył naszą rozmowę.
Nie miałam ochoty już spoglądać w okno. Podeszłam do niego szybko i zasunęłam rolety, tak by mnie strzeliło mu coś innego do głowy.
Poszłam wziąć prysznic. O tak potrzebowałam go. Ubrałam piżamy i wyszłam z łazienki kierując się do mojego pokoju, gdy nagle usłyszałam, że ktoś wszedł do domu. Poszłam na schody i zeszłam na parter.
- Hej mamuś - uśmiechnęłam się gdy zobaczyłam ją.
- Hej Jay.
- Muszę ci o czymś powiedzieć, bo ... - przerwała mi.
- Tak dobrze cieszę się porozmawiamy rano nie mam dzisiaj sił. Jestem zmęczona idę się położyć - odwiesiła płaszcz i ucałowała mnie w czoło po czym skierowała się na schody.
Nawet nie wysłuchała mnie co miałam jej do powiedzenia, a to było na prawdę ważne. Chodź wiem, że mi zabronił. Tak wszyscy mówią. Moje życie może być zagrożone, ale kogo to obchodzi.
Postanowiłam już nie czekać na tatę wolę porozmawiać z nimi rano. Poszłam do pokoju i od razu się położyłam. Nie mogłam długo zasnąć ciągle męczyły mnie myśli nad tym chłopakiem. Czego on ode mnie chce. A może się pomylił i wcale mu nie chodzi o mnie ? Bardzo bym tego chciała. W końcu zmęczona zasnęłam tuż po godzinie 02:00.

wtorek, 5 listopada 2013

Wstęp

Prolog

Jego dłonie delikatnie muskały moją delikatną skórę. Po moim ciele przeszły ciarki. Była to dla mnie nowa sytuacja nigdy nie byłam tak blisko z chłopakiem. Moje ciało chciało więcej, ale mózg nie. Boże moje ciało mnie zdradziło nie panuję nad nim. Spojrzałam w oczy Zayna zobaczyłam w nich pożądanie. O boże nie nie jestem na to gotowa. Widziałam, że nie jestem jego pierwszą zdobyczą jeśli mogę to tak nazwać. Obchodził się ze mną łagodnie no przynajmniej jak na razie. Powoli zaczynało mi się to podobać. Zaczął delikatnie całować moją szyję. O boże jego usta na mojej skórze wprowadzały mnie w obłęd. Co ten chłopak ze mną robi. Delikatnie podciągnął moją koszulkę.
- Jesteś taka piękna - wyszeptał mi do ucha i z każdym pocałunkiem złożonym na mojej szyi koszulka była coraz wyżej.
- Zayn emm - przewalam mu.
- Tak Jay ? - podniósł głowę.
- Ja ja nie jestem na to gotowa - wyszeptałam.